sobota, 19 grudnia 2015

Zwolnić przed metą

Czytam w blogosferze o kieracie, o bieganiu, zakupach i innych przedświątecznych gorączkach. A u mnie jakoś tak "zwyczajnie", na swój sposób spokojnie. Dokupuję ostatnie prezenty. Z mamą usiadłyśmy wczoraj i stworzyłyśmy plan przyszłego tygodnia. To taka swoista rozpiska co kto robi każdego dnia, by nic nikomu nie umknęło i by jedna osoba nie była obarczona wszystkim.

Czekam na te Święta z kilku ważniejszych powodów niż ryba po grecku czy pierwsza gwiazdka.

Ot, choćby dlatego, że w końcu zobaczę moich Przyjaciół, którzy przylecą z Anglii! Odliczam dni...
Ot, choćby dlatego, że już za moment kupimy żywą choinkę i znów będę świadkiem fascynacji naszego 3-latka, gdy będzie mógł na niej wieszać różne ozdoby.
Ot, choćby wigilijne rozpakowywanie prezentów przez dzieci. Wspaniale będzie widzieć jak te małe marzenia o których mówiły wprost (jak to dobrze, że jeszcze nie nabyły dorosłej umiejętności mówienia między wierszami) spełnią się tego wieczoru.
Ot, choćby włączenie Polsatu i spotkanie z Kevinem. Tak, dla niektórych to może słabe, ale jestem z rocznika 1983. Lata 90-te mocno ukształtowały moje poczucie po-kolacyjno-wigilijnego chillout'u:)

Tymczasem wyczekuję ostatnich kurierów i smsów z kodem do Paczkomatu. Na poczcie stoję cierpliwie w kolejce pękając z dumy, gdy pani za mną pyta czy mój bobas uśmiechający się szeroko z wózka jest zawsze taki grzeczny. Zapisuję grafiki świąteczne udostępniane przez inne blogerki (kiedy ja stanę się tak kreatywna?) i mówię sobie, że czas je wydrukować. Obmyślam jak tu zapakować prezenty, by były zgodne z estetyką, która ostatnio trafia w mój gust.

I tak powoli, spokojnie planuję dobić do czwartku, by móc cieszyć się tym co tak ważne: czasem z rodziną i przyjaciółmi; czasem w którym po raz kolejny uświadomię sobie jak cudowny dar otrzymaliśmy w fakcie przyjścia Jezusa na ten świat!



Ten poster znaleziony na blogu One Little Smile dziś jakoś nadzwyczaj pasuje mi do historii Bożego przyjścia na ten świat. Małym początkiem niech będzie stajenka w Betlejem. A wielką rzeczą? Zbawienie w Jezusie!

1 komentarz:

  1. Wlasnie, bo w Swieta najwazniejszy jest Ten, ktorego urodziny obchodzimy, bez obecnosci solenizanta nie maja sensu ;-) u nas w sumie tez spokojnie...swietujemy kameralnie, wiec nikt nie bedzie ocenial, czy posprzatane i czy jest 12 potraw ;-) w tym roku juz obgadalismy, ze stawiamy na relacje i mam nadzieje ze sie to uda juz w tym ostatnim tygodniu, ale na ogolny lad i wyprasowanie zaleglej gory tez chcialabym znalezc czas ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz. Miłego dnia!
Thank You for Your comment. Have a nice day!