środa, 12 października 2016

Świadome Małżeństwo

Termin "świadome rodzicielstwo" rozgościł się na dobre w społecznej świadomości. Powstają publikacje o takim tytule, zakładane są instytuty, nagrywane audycje radiowe. I choć uważam temat za ważny myślę sobie, że zdominował on przestrzeń publiczną na tyle, że zepchnął inny, ważny "twór" na boczne tory.

Tworem, który mam na myśli jest relacja niezwykła, choć tak powszechna. Relacja męża i żony.

Jedną z wrześniowych sobót spędziliśmy na warsztatach dla małżeństw organizowanych w moim kościele. Niestety osobno, bo bostonka na tyle pokrzyżowała nam plany, że nie było opcji, by zostawić chorą Leę pod opieką innej osoby. Wymieniliśmy się więc w połowie dnia, by wieczorem usiąść i przegadać temat. Każdy przecież wie, że kluczem do budowania jakiejkolwiek relacji jest szeroko rozwinięta komunikacja. Jak jednak często rozmawiacie ze swoim współmałżonkiem wprost o Waszych oczekiwaniach, o tym co Was boli, cieszy itd.? My właściwie często:) Przyznać jednak muszę, że są tematy o których rozmawiać nam jakoś ciężej, niechętniej, rzadziej.

Warsztaty, prowadzone przez profesjonalistów -  terapeutów chrześcijańskich, odświeżyły nam kilka prawd dotyczących małżeństwa. Ten post byłby naprawdę długi, gdybym pozwoliła sobie na wypisanie wszystkich cech, które wspólnie ustaliliśmy odnośnie tego czym małżeństwo jest, a czym nie jest. Pozostawię to jednak Waszej interpretacji. Powiedzmy... rzucę wędkę nie łowiąc za Was ryby. Może usiądziecie razem ze współmałżonkiem i zastanowicie się nad tym?

Wyostrzyliśmy jednak pewne przeciwstawienie.
Małżeństwo: przymierze czy kontrakt? 
W przymierzu znajdujemy ofiarność, oddanie siebie, zaufanie i bezwarunkową obietnicę.
W kontrakcie obdarowywanie się jest uzależnione od spełniania warunków.
Jeśli współmałżonek ich nie wypełnia zaczynamy go karać.
Niestety wiele małżeństw zaczyna żyć na zasadzie kontraktu.
Jeśli pilnujemy warunków zaczyna się kontrola, która jest powiązana z naszym poczuciem bezpieczeństwa. Zasada ograniczonego zaufania jest punktem wyjścia do funkcjonowania w małżeństwie kontraktowym.
Przymierze natomiast zawiera obietnicę, którą sobie ślubowaliśmy.
Punktem wyjścia jest danie sobie nawzajem pełnego kredytu zaufania.

Półtora tygodnia temu byliśmy na ślubie mojej koleżanki z pracy. Wspaniale było patrzeć jak kolejna para młodych ludzi decyduje się rozpocząć wspólną podróż na dobre i na złe. Ten moment skłonił jednak do refleksji. Co tak naprawdę znaczy wypowiadane "Tak mi dopomóż Boże wszechmogący..."? Czy w naszej codzienności pamiętamy o tym, że do małżeństwa zaprosiliśmy kochającego Boga? Nasz kredyt zaufania ma mocne oparcie nie tylko w słowie, które sobie daliśmy nawzajem, ale w Bogu. Nasz kredyt ma mocnego Poręczyciela.

Równocześnie z dzieloną radością nowożeńców przeżywam ogromny kryzys w małżeństwie innych znajomych. Staram się zachować zdrowy dystans, by nie przekroczyć granicy, którą sami wytyczyli w tym trudnym okresie. Myślę o nich codziennie, modlę się. Wiem jednak, że przyjęcie daru miłości jest naszym wyborem. To my wybieramy, że nie pójdziemy za impulsem złości, gniewu, pożądania, pokusy...

Mamy za sobą z R. podobne doświadczenia w przeszłości. Też przechodziliśmy kryzysy, które - z pełną świadomością mogę powiedzieć - przetrwaliśmy tylko dzięki ponadnaturalnej mocy Jezusa działającej w naszym życiu. Dziś patrząc w jakim miejscu jesteśmy, jak szczęśliwy i spełniony związek przyjaciół i partnerów tworzymy wiem, że było warto podjąć takie a nie inne decyzje. Wszystkie diabelskie podszepty mówiące "Stało się. Już za późno." mają na celu jedno: rozbić, zranić, upokorzyć. To prawda. To co się stało już się nie odstanie, ale to co ma się stać w przyszłości jest w dużej mierze uzależnione od decyzji małżonków, czasem obojga, czasem jednego... Nigdy nie jest za późno na wybaczenie i przyjęcie wybaczenia. Dopóki jest wola budowania należy się jej uchwycić, by w starości móc się obejrzeć wtecz i powiedzieć: OK, zawaliłem "w czterdziestym piątym", ale potem dzięki Potrójnemu Sznurowi (Księga Kaznodziei Salomona/Koheleta 4:12) przeżyliśmy wiele lat w szczęściu i spełnieniu.


Dzielę się tym z Wami, bo ostatnio temat małżeństwa gdzieś przewija się wokół mnie zarówno w tej radosnej jak i trudniejszej odsłonie. Nie jestem naiwna. Miesiąc miodowy nie trwa całe życie. To od nas jednak w dużej mierze zależy czy będziemy podejmować dialog, będziemy wybaczać, będziemy dawać drugą szansę, będziemy szukać rozwiązania kryzysów, tak by ostatecznie być wiernym danemu słowu: "dopóki śmierć nas nie rozłączy".