piątek, 31 lipca 2015

Nauczycielom już dziękujemy

Stało się! Dziś nasz syn kończy pierwszy, dziewiczy okres życiowej edukacji - dziś bowiem po raz ostatni poszedł do żłobka.

Zastanawiałam się jak to będzie, gdy jednego dnia przyjdzie mu pójść do znanego mu i lubianego środowiska, a następnego ranka pojawić się w nowym przedszkolu. Z pomocą męża mego uświadomiłam sobie jednak, że ktoś kiedyś wymyślił coś tak rewelacyjnego jak WAKACJE. Okres, który pozwoli maluchowi odzwyczaić się od znanego, tak by gładko przejść 1 września do nowej rzeczywistości. Postanowiliśmy zatem zakończyć edukację żłobkową wraz z ostatnim dniem lipca i cały sierpień przeznaczyć na Leonkowe wakacjowanie.

Myślałam jakiś czas o tym w jaki sposób podziękować paniom ze żłobka za ten rok podczas którego nasz pierworodny tak wiele się nauczył i miałam mały dylemat. Wypada coś dawać czy nie? Ktoś mógłby rzec "w końcu to ich praca" albo jeszcze gorzej "za to im płacą". No tak, płacą - ale czy nie przyjemnie jest nawet w swojej pracy być docenionym, usłyszeć magiczne słowo "dziękuję"? Daleka jestem od wydawania fortuny na prezenty. Do dziś z niesmakiem wspominam lata dziewięćdziesiąte, zakończenie trzeciej klasy w podstawówce i ten zegar z kukułką oraz jukę i bodajże jakąś biżuterię, którą otrzymała nasza wychowawczyni za pierwsze trzy lata naszej szkolnej edukacji... Na tamte czasy sporo to wszystko kosztowało, a mnie wydaje się, że wartość materialna nie powinna być najważniejsza.

A że staram się słuchać co ludzie do mnie mówią przypomniałam sobie jak niedawno przy odbieraniu syna ze żłobka usłyszałam od jednej z nauczycielek: "Musi mi Pani sprzedać przepis na te muffinki, którymi Leonek nas częstował z okazji swoich urodzin. Przepyszne były!" Postanowiłam zatem upiec paniom muffinki. Spakowałam je następnie w papierowe torebki i opatrzyłam specjalnym podziękowaniem napisanym ręcznie srebrnym długopisem na czarnym brystolu. Uwieńczeniem była miętowa wstążka. Torebki przygotowałam dla każdej z trzech pań odpowiedzialnych za grupę Muminków:) Znalazła się też czwarta torebka dla wszystkich innych kobietek pracujących w tej placówce. Mam nadzieję, że paniom zrobiło się miło no i że dzisiejsza kawa smakowała dużo lepiej w otoczeniu leonkowego ciasteczka:)






A oto mój sprawdzony, mega łatwy przepis na MUFFINKI BANANOWO-CZEKOLADOWE:

Składniki suche:
3,5 szklanki mąki
1,5 szklanki cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki sody
1 łyżeczka soli

Składniki mokre:
2 jajka
400 g jogurtu naturalnego
1 szklanka oleju
aromat waniliowy

Dodatkowo:
4 średnie banany
1 tabliczka gorzkiej czekolady

• Suche składniki wymieszać razem.
• Mokre składniki wymieszać razem.
• Połączyć suche i mokre składniki.
• Rozgnieść banany widelcem, a czekoladę rozdrobnić nożem.
• Wszystko razem wymieszać.
• Ciasto włożyć do foremek muffinkowych.
• Piec około 25-30 minut w temperaturze 175-180 stopni.

Muszę dodać, że przepis ten dołączyłam oczywiście do torebki dla pani, która o niego pytała:)

A jakie jest Wasze podejście do obdarowywania nauczycieli? Zrzucacie się po dwie stówki na drogie wakacje, czy może tworzycie coś z dziećmi symbolicznie?

Buziaki muffinkowe x

piątek, 24 lipca 2015

Najlepszym Prezentem Wspomnienia

Jak często słyszymy 'Ojej, jaki on już duży' albo 'Rośnie jak na drożdżach', czy też 'Ani się obejrzysz, a maturę będzie pisać'. Rzeczywiście... Czas mknie nieubłaganie. Dzieciństwo naszych pociech zamykamy w kadrach aparatów czy plikach filmowych na wszem i wobec dostępnych urządzeniach elektronicznych. Dotyczy to przynajmniej pierworodnych, bo z autopsji wiem, że drugie dziecko jakoś mniej ogarnięte jest tą manią fotografowania i obfilmowywania. Nie zmienia to jednak faktu, że wspomnienia mają jakby mniej szansy na umknięcie w dzisiejszym świecie. Nie jest to już wyłącznie uzależnione od pojemności naszego mózgowia, jak to było w latach naszego dzieciństwa. Na fotografiach jednak nie wszystko da się uchwycić. Są bowiem sytuacje, które po latach z chęcią opowiadamy jako rodzinne anegdoty i zaśmiewamy się z nich przy wigilijnej wielopokoleniowej kolacji. 'A pamiętacie jak Marta...?' Tylko jak tu je wszystkie spamiętać?

Otóż jest na to sposób! Spersonalizowany zeszyt. Ot taki zwykły, w kratkę, 96-kartkowy, najlepiej w twardej oprawie. Mamy taki dla Leona i właśnie dostaliśmy w prezencie osobny dla Lei. Znajoma, która je podarowała wykonała mały DIY oklejając okładki materiałem i umieszczając na nich imiona dzieci. Pierwszy nasz wpis wyglądał następująco:

"Ten piękny zeszyt dostaliśmy w prezencie od BB 1 października 2012, gdy Leonek miał 11 tygodni. Będziemy w nim zapisywać ciekawostki, anegdoty, wyczyny, postępy itd. związane z naszym synkiem. Mamy nadzieję, że będzie to miła pamiątka dla Ciebie Leon, gdy będziesz go czytał jako dorosła osoba:)
Mama & Tata"

Plan jest taki, by zeszyty te nasze dzieci dostały od nas w prezencie na 18-tkę. Już dziś widzimy, że pewne sytuacje, które wydarzyły się dwa lata temu dawno odeszłyby w zapomnienie, gdyby nie spisano ich w zeszycie. Obecny czas, gdy Leo ma 3 lata obfituje znów w radosne słowotwórstwo i zadziwiające pytania, na które nie zawsze znamy odpowiedzi:) Już dziś się z tego śmiejemy, a co będzie za kilkanaście lat, gdy dzieciaki przyjadą do nas na weekend i wrócimy wspomnieniami do lat ich dzieciństwa?:)

Polecam każdemu stworzenie takiego zeszytu. Nastawić się jednak trzeba na systematyczność.
A Wy? Jakie macie patenty na zachowanie ciekawych rozmów, sytuacji, anegdot?



czwartek, 16 lipca 2015

My Birthday Wishlist, czyli małe marzenia do spełnienia

"Bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać." Mogłabym podpisać się pod tym zdaniem obiema rękami. Uwielbiam to uczucie radości, które towarzyszy mi, gdy widzę uśmiech na twarzy obdarowywanej osoby. I choć zwykle są to drobiazgi to przecież zgodzimy się, że nie o przedmioty, a już na pewno nie o ich wartość materialną tu chodzi.

Wśród moich przyjaciół jestem znana jako ta, która zawsze pamięta o urodzinach. Cóż... taki dar:) Staram się też bacznie słuchać, by w najmniej oczekiwanym momencie wyłuskać ze zwykłej rozmowy coś co może sprawić rozmówcy przyjemność. Biorę wtedy mój notatnik i zapisuję w nim pomysł na prezent, by za kilka miesięcy wrócić do niego i sprawić, że bliska osoba powie 'Skąd wiedziałaś?' Był już zestaw płyt DVD dla miłośniczki Gerarda Butlera, karnety na basen dla amatora pływania, płyta Natalii Sikory dla oczarowanego jej talentem fana itp. Są to drobiazgi, lecz w moim przekonaniu mają większą wartość niż niejeden Rolex czy inne Porsche (na które notabene mnie nie stać:)

Często jednak spotykam się z pytaniem 'Co byś chciała dostać?' albo 'Co potrzebujesz?' W sumie nie ma w tym nic złego, bo urodziny to również okazja do tego, by bliscy spełnili nasze małe marzenia lub zwyczajnie uzupełnili pewne niedobory, ot choćby w kosmetyczce:) A że moje urodziny zbliżają się wielkimi krokami pomyślałam, że warto będzie ulżyć katorgom odpowiedzi na pytanie 'Co jej kupić?' i przygotowałam małą listę podpowiedzi.


1. Marokański komplet pościeli skradł moje serce prostotą barw i wzorów. Poza tym odkrywam ostatnio, że komplety pościeli, które dostaliśmy w prezencie ślubnym 10 lat temu (!) powinny powoli zostać zastąpione nowymi.

2. Turkusowa taca Omvaxlande nie dość, że jest ładna to do tego praktyczna. Bo choć mam niewielkie mieszkanie, docenię na pewno mniejszą ilość metrów przemierzanych z kubkami w ręku na trasie kuchnia - pokój, gdy dom pełen gości.

3. Torba na zakupy House Doctor była by zwykłą torbą, gdyby nie ten skórzany pasek! Mmmm...

4. Elektroniczny pilnik do stóp Scholl - będziecie się śmiać, ale to klasyczny przykład działania reklamy telewizyjnej. Jestem tego świadoma, ale przyznaję się bez bicia, że i taki praktyczny prezent sprawiłby mi radość... Mi jak mi, ale moim stopom!

5. Srebrny naszyjnik Celebrytka - z biżuterią ogólnie nie jest mi jakoś po drodze, choć znam ludzi, którzy właśnie w złocie czy innych kruszcach zabezpieczają swoją przyszłość. Jest mi to obce, jednak niedawno pomyślałam, że szyja ciekawiej wygląda gdy zamiast golizny znajdzie się na niej ładny drobiazg. I tak oto w me oko wpadły delikatne naszyjniki z krzyżykiem lub kółeczkiem.

6. Miętowa ceramiczna patera Ib Laursen - do tej duńskiej marki od jakiegoś czasu wzdycham z nadzieją, że moje zbiory od zerowych powoli zaczną się powiększać. A i smakołyki w końcu będą ładnie wyeksponowane, gdy w domu pojawią się goście.

7. Książka Jadłonomia to zbiór przepisów opartych na roślinach. I choć mięsożerni jesteśmy - a jakże! -  to początkiem roku powzięłam postanowienie, by z tym mięsem trochę spasować i jeść zdrowiej. Moja przyjaciółka zaznajomiła mnie z kilkoma przepisami z tego swoistego przepiśnika i jestem na tyle zainspirowana, by zgłębić temat. Nie wiem tylko co powie na to mój luby, bo ugotowanym na bazie przepisu z Jadłonomii barszczem czerwonym na mleku kokosowym zachwycony nie był. Co innego ja... :)

8. Pędzel Hakuro - o możliwości nakładania podkładu pędzlem powiedziała mi koleżanka z pracy. Jest to dla mnie totalna nowość, gdyż do tej pory w moim codziennym makijażeniu się rolę tę spełniał mój osobisty palec. Z chęcią jednak spróbowałabym czegoś nowego.

9. Mydło marchewkowe a także inne produkty Ministerstwa Dobrego Mydła powaliły mnie pięknem, ale także zaskakującymi połączeniami. Z chęcią wypróbuję coś pachnącego z tej marki.

10. Ręczniki tureckie Lulujo - cienkie, bardzo chłonne, ekspresowo wysychające, zajmujące mało miejsca w walizce i wielofunkcyjne. Mogą służyć temu czemu zwykle służy ręcznik, ale także przykryją malucha, gdy smacznie sobie śpi. Ot taki prezent trochę dla mnie, trochę dla maluchów. Ale w sumie jak będą spać pod ręcznikiem to ja będę mieć czas dla siebie:)

11. Puder organiczny Natura Siberica - w tym wieku dobrze już poszerzać wachlarz kosmetyków do twarzy, by ukryć co nieco:) A jeśli to robić to czemu nie zdrowo. Kosmetyki Natura Siberica zawierają praktycznie w stu procentach składniki pochodzenia naturalnego. A skoro ja - kobieta po 30-stce - chcę wyglądać naturalnie czemu miałabym nie zacząć ich używać?:)

12. Kubki z Muminkami Muurla pozwolą na chwilę wrócić do czasów dzieciństwa i zapomnieć o tym ile ma się dziś lat:) Tylko proszę nie kupować kubeczka z Buką! Jej, jak ja się jej bałam!

13. Kosmetyki do włosów marki Kevin Murphy poznałam w tym roku, gdy użyczyłam swych włosów jako modeli w ramach szkolenia mojej przyjaciółki fryzjerki. Osiem dni później, bez mycia głowy moje włosy nadal wyglądały świeżo i pięknie. Nie wiem czy to za sprawą hormonów ciążowych czy tych kosmetyków, ale ufam, że to drugie:)

14. Bawełniania torba w kropki to dziś w dobie bycia matką niemowlaka must have! Sztywne torebki, czy małe listonoszki - choć piękne - nie pomieszczą kocyka, pieluszek, chusteczek itp. itd.

Ufff... to by było na tyle inspiracji okołoprezentowych! Czy którąś z powyższych rzeczy też chcielibyście dostać? Dajcie znać... otworzę mój notatnik i na pewno sobie zapiszę... :-)

poniedziałek, 13 lipca 2015

Myszka Miki Na Urodzinach 3-latka

Jak to się życie przez trzy lata potrafi zmienić! Dociera to do mnie właśnie teraz, gdy niespełna 8-tygodniowa Lea śpi sobie słodko tuż obok, a przyjęcie urodzinowe Leona odchodzi powoli do strefy wspomnień. Tak, to właśnie trzy lata temu nasze życie wywróciło się do góry nogami, gdy na świecie pojawił się nasz pierworodny. W sobotę - troszkę przed czasem - świętowaliśmy ten zwrot akcji serialu zwanego życiem.

O przygotowaniach do przyjęcia z okazji trzecich urodzin Leona myślałam od jakichś dwóch miesięcy. Szkoda tylko, że do realizacji zabrałam się dwa dni przed... Mam siebie jednak za usprawiedliwioną, bo przecież w między czasie urodziłam córkę zaliczając tym samym kolejny siedmiomilowy krok.

Po zdetronizowaniu Peppy (choć jeszcze nie do końca) ulubioną postacią naszego syna chwilowo pozostaje Myszka Miki. Nie było więc problemu z tematem przewodnim. Przyjęcie odbyło się w, idealnym na takie okazje, ogrodzie dziadków. Ponieważ wiek dzieciaków oscylował między 2 a 5 zasadnym było zorganizowanie im czasu. Jeśli przed Wami impreza dla 2-3-4-latka może skorzystacie z naszych atrakcji?

KOLOROWY BALONIK

Do drzew w ogrodzie przywiązano po jednym baloniku, każdy w innym kolorze. Dzieci wraz z opiekunem (tu Tatą Leonka, który spisał się w tej roli wyśmienicie!) tańczą w kółku w rytm muzyki. Gdy muzyka milknie dorosły woła kolor balonika, który należy znaleźć. Dzieciaki biegną do drzewa na którym wisi poszukiwany balonik i dotykają go. Tak proste, a tak skuteczne. Dzieci wkręciły się w tę zabawę... a i dorośli mieli ubaw.

PORTRET

W zabawie brały udział dzieci i rodzice. Maluchy musiały położyć się na kartce papieru, a rodzice odrysowywali ich kształt. Potem razem uzupełniali rysunek. A w nagrodę dzieci dostały pieczątki na rękę, lub jak kto woli tatuaże... :)






KOLOROWANKI

Po zabawach ruchowych, które przeplatane były smakołykami, przyszedł czas na "wyciszenie". Dzieci dostały kartki z Myszką Miki, kolorowe kredki i oddały się sztukom plastycznym.







INNE ATRAKCJE OGRODOWE

W ogrodzie nie zabrakło:

• tablic do rysowania kredą


• basenu z wodą pamiętającą zeszłotygodniowe upały, która tego dnia nadawała się świetnie do podlewania trawy i kwiatków babci Jasi



• huśtawek


• no i oczywiście smakołyków


kompot truskawkowy

słomka ptysiowa • żelki misie • sezamki • arbuz 


 sałatki • chrupki


domowe lody Bounty w spersonalizowanych kubeczkach


galaretki owocowe • domowa lemoniada

A ponieważ to przyjęcie urodzinowe był również piękny, tęczowy tort Myszka Mickey'owy zrobiony przez ciocię Martę no i prezenty, które zostały chwilowo przyćmione przez długą paczkę gum Mamba ;)













Wychodząc dzieci dostały malutkie podziękowanie za wspólną zabawę. W opakowaniu ukryty był batonik owocowy


Naszemu solenizantowi życzymy satysfakcjonującego dzieciństwa!