niedziela, 21 lipca 2019

Urodzinowe Garden Party Siedmiolatka

Przyjęcie urodzinowe z okazji siódmych urodzin Leona za nami. Po dwóch latach przerwy (żeby nie było, sale zabaw mają również swoje plusy) impreza powróciła do ogrodu dziadków - najlepszego miejsca na tego typu letnie imprezy! Coś jest w tym kawałku ziemi, który gości regularnie tabuny naszych znajomych. Uwielbiamy ten luz. A odrobinę przygotowań da się przełknąć jeśli włączyć tryb chillout, no spina, arivederci perfekcjonizm. Wtedy jest sympatycznie, a dzieciaki mają radochę.






Z wiekiem wydaje się, że wymagania dzieciaków idą w górę. Piszę 'wydaje się', bo czasem zastanawiam się czy aby skakanie przez dwie godziny na trampolinie nie byłoby dla nich wystarczające. W tandemie z niezdrowym bufetem pełnym żelków, kręciołków chrupkowych i zamówionych specjalnie na tę okazję gazowanych, słodkich, kolorowych płynów marki Pierrot (przynajmniej na wodzie źródlanej i w szklanych zwrotnych butelkach, co w dobie naszych starań o zmniejszanie użycia plastiku okazało się zbawiennym rozwiązaniem) może i udałoby się zorganizować imprezę sezonu. Może...






Ryzykować jednak nie chcieliśmy. Mamy szczęście mieć wśród znajomych wiele uzdolnionych wszechstronnie osób. Okazało się, że są wśród nich także zawodowe klauny. Oddaliśmy im zatem pałeczkę i po półgodzinnym brykaniu samopas, odśpiewaniu sławetnego Sto Lat i konsumpcji tortu zgraja dzieciaków przeszła pod ich władanie. Były sztuczki, były zabawy z balonami wypełnionymi wodą, były ogromne bańki mydlane, były przebieranki i miecze balonowe. Było wesoło!










Niezwykłą lekcją była sytuacja z piniatą. Dzieciaki uderzały w kulę wypełnioną cukierkami, a gdy w końcu udało się ją rozbić wszystkie rzuciły się na słodycze. Solenizant ze łzami w oczach wybiegł za żywopłot płacząc, że udało mu się zyskać tylko jednego cukierka. Jakże ogromnie dumna byłam z całej tej Leonowej koleżeńskiej ekipy, gdy po chwili rozmowy wróciliśmy we dwoje do dzieciaków a wiele z nich ochoczo zaczęło dzielić się z naszym siedmiolatkiem swoimi zdobyczami! Nie było chowania za pazuchę, nie było 'to moje, nie oddam'. Była serdeczna, dziecięca, bezinteresowna chęć przyniesienia radości koledze. Byłam pod ogromnym wrażeniem wrażliwości i serca tych dzieciaków. Rodzice, możecie być dumni! 





Goście byli rewelacyjni. Rodzice serdeczni. Dziadkowie gościnni.
Pogoda dopisała. Humoru nie zabrakło.
Prezenty cudowne (w przewadze gier i książek - rewelacja!).
Solenizant zadowolony.

Ogromne dzięki dla wszystkich, którzy uczynili to sobotnie popołudnie kolejnym miłym wspomnieniem składającym się na wspaniałe dzieciństwo Leona.

2 komentarze:

  1. Bo dzieci wspaniałych rodziców po prostu mają wspaniałe dzieciństwo:) Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, Marta... DZIĘKUJEMY! Ogromna przyjemność i zaszczyt usłyszeć coś takiego. Pozdrawiamy i dziękujemy! x

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz. Miłego dnia!
Thank You for Your comment. Have a nice day!