czwartek, 5 listopada 2015

O mamie mama

Wracam pamięcią do dawnych lat i mojej ulubionej reklamy cukierków. Słowa "Dziś sam jestem dziadkiem, więc cóż mógłbym dać swojemu wnuczkowi jeśli nie moje Werther's Original?" do dziś wzbudzają moje ciepłe skojarzenie pełnej pokoju twarzy dziadka występującego w tym filmie reklamowym. I choć to wstęp o dziadku, dzisiejszy nocny wpis przewrotnie będzie o babci, a właściwie o mamie. Mej mamie.

We wtorek właśnie Ona - mama ma, świętowała okrągłą rocznicę urodzin. Ten wyjątkowy moment jej życia skłonił mnie do przemyśleń i zmotywował do sprawienia jej małych przyjemności. Spokojnie, nie kupiłam jej cukierków Werther's Original:)

Zaczęłam od konspiracyjnego wypieku tortu przy nieocenionym udziale jednej z moich dwóch bratowych Mart (nie wiem czy uwierzycie, ale jest nas trzy: ja Marta, żona mojego brata Roberta - Marta i żona mojego brata Pawła - Marta!) Potem był obiad w rodzinnym gronie powiązany z zakazem przygotowywania czegokolwiek przez mamę. Zadanie było proste: miała usiąść i pozwolić na to by ją obsługiwano. Czy aby na pewno? Czy to proste dla kogoś kto całe życie służy innym? Czy to łatwe dla kogoś kto z otwartym sercem i bez zniechęcenia gotuje, zaprasza, serwuje i jeszcze do domu co nieco spakuje? Widziałam jak się męczy tym "nic-nie-robieniem", ale chciałam by choć jeden raz usiadła i odpoczęła. Konspiracyjny plan niespodziankowego wniesienia tortu omal nie spalił na panewce, gdy niezauważona chciała choć wynieść szklanki do kuchni. Ale ufff... udało się! Gromkie sto lat, świeczki, życzenia i uśmiech... Myślę, że głównie spowodowany tym, że miała nas wszystkich razem, przy sobie.


Rzecz działa się pięć dni przed właściwymi urodzinami, gdyż tylko wtedy wszyscy mogliśmy zjechać się do domu rodzinnego i być razem. Trzy dni przed godziną zero pojawiliśmy się ponownie z prezentem. I znów konspiracja. - Mamo, masz jeszcze gdzieś na ogrodzie lubczyk? Chciałam do rosołu dodać, a nie wiem gdzie go szukać. Wychodzimy na ogród a tam...


... niespodzianka! Widzę lekki strach. "Czy ja będę umiała jeździć; tak dawno już nie..." By chwilę później wskoczyć na swój nowy rower jak zawodowiec, w biegu! Wow! Pełen szacun. Ja tak nie potrafię! Ale to ponoć stara szkoła:)

Ten okres to też czas publicznego podziękowania mamie za to, że dzięki niej ja i R. możemy grać i śpiewać w zespole w naszym ukochanym kościele. Gdyby nie gotowość mamy-babci do zajmowania się wnukami wtedy, gdy my jesteśmy na scenie, pewnie w ogóle nie mielibyśmy możliwości na niej stać. A tak... cicha, niewidoczna służba jednej kobiety okazuje się być tak ważną!

No i w końcu 3 listopada, dokładnie ...dziesiąt lat od jej narodzin. Przyjeżdża do mnie (rowerem, a jakże!) i zabiera Leę na spacer, bym ja w spokoju mogła pracować nad korektą książki taty. Znów służy. Postanawiam zabrać ją gdzieś na kawę, a ona się wzbrania. Pod lekkim przymusem udaje mi się ją jednak zaciągnąć do knajpki tuż obok, za rogiem. Jemy gofry. Na zmianę, bo w między czasie najmłodsza z rodu budzi się i domaga swojego "gofra":)

Myślę sobie, że człowiek, który wciąż daje musi też czasem nauczyć się brać. Tak wiem: bardziej błogosławioną rzeczą jest dawać niż brać. Rozumiem to doskonale, bo kocham dawać te drobiazgi, te smsy, te podziękowania za rzeczy, których inni może nie zauważają. A jednak może przewrotnie chcę dać jej lekcję przyjmowania tego co inni dają, nawet jeśli są to tylko-aż gofry. Bo przecież chodzi tu o coś więcej niż tę bombę kaloryczną z owocami dla niepoznaki. Chodzi o tę chwilę, gdy my: babcia - mama - córka jesteśmy razem i nie robimy nic poza sprawieniem sobie małej przyjemności.

Oczywiście są poglądy, których nie podzielamy czy niuanse w których się różnimy. Ale przecież dzieli nas pokolenie, a to wiele tłumaczy:) Gdy jednak, zamiast "ile nas dzieli" pomyślę "ile nas łączy" za dziadkiem z reklamy Werther's Original mogę powiedzieć:

"Dziś sama jestem mamą, więc cóż mogłabym dać moim dzieciom jeśli nie serce sługi odziedziczone po mojej mamie... Jeśli nie serce otwarte na drugiego człowieka... Jeśli nie umiejętność dzielenia się tym co mam... Jeśli nie odwagę do mówienia tego co myślę... Jeśli nie opiekę, którą otaczasz bliskich..."

Dziękuję Ci Mamo. Cieszę się, że jesteś taka jaka jesteś. Sto lat! Kocham Cię.





8 komentarzy:

Dziękuję za Twój komentarz. Miłego dnia!
Thank You for Your comment. Have a nice day!