sobota, 26 lipca 2014

Jeżynowy zawrót głowy

Nie dało się uciec od faktu, iż lipiec to miesiąc słoików. Dzięki dobrym znajomym moich rodziców mogłam dziś z mamą pojechać na ich plantację jeżyn i nazrywać owoców na własne przetwory. A ponieważ dżem z tych owoców, robiony w poprzednich latach przez mamę, pałaszowaliśmy z ogromnym apetytem postanowiłam z okazji skorzystać. Przywiozłyśmy dwa wiaderka.




Trzeba przyznać: jeżyny to owoc mega kwaśny. Zbierając je z krzewów nie odważyłam się zjeść ani jednej:) Wciąż zachodzę w głowę jak to możliwe, że końcem końców smak dżemu jeżynowego tak zniewala... Czyżby to słodycz do niego dodawana? (to oczywiście pytanie retoryczne:)


Nie chcąc stracić ekologicznych walorów samych owoców (nie były pryskane, ani sztucznie nawożone) postanowiłyśmy użyć pektyny do dżemów (nie mylić z ogólnie dostępnymi na rynku sztucznymi zagęszczaczami). Użyłyśmy pektyny bez zbędnych dodatków produkowanych na drugim końcu Polski, w rodzinnych stronach mojej mamy - w Jaśle. Można ją kupić choćby na Allegro bezpośrednio od producenta.

Po przejrzeniu owoców, czy aby nie zawieruszył się w nich jakiś przypadkowy robaczek, wrzuciłyśmy je do garnka.


Owoce (póki co bez żadnych dodatków) musiały się rozgotować. Należało je co jakiś czas mieszać.


Chyba najbardziej męczącym etapem było przecieranie rozgotowanych owoców przez sitko. Ale warto było. Dzięki temu grube pestki zostały odseparowane od miąższu i soku, a dżem ostatecznie będzie miał gładką konsystencję.


Powstały gładki miąższ/sok ponownie znalazły się na gazie, by tym razem gotować się w towarzystwie pektyny i cukru. Proporcje pokryły się (mniej więcej:) z przepisem na odwrocie opakowania pektyny. Zwykle dodajemy mniej cukru niż w przepisach, ale zgodnie stwierdziłyśmy, że kwaśne jeżyny potrzebują standardowej dawki cukru. Pod koniec gotowania dodałyśmy łyżeczkę kwasku cytrynowego rozpuszczonego w odrobinie ciepłej wody.





I tak dzień zaczął się od owoców na plantacji, a kończy owocem naszej pracy:) Około czterdzieści słoiczków różnych rozmiarów, ale z tą samą pyszną zawartością. Miały być jeszcze etykiety, ale sił nie starczyło:) Jeśli będziecie mieć dostęp do jeżyn (wiem, że nie są tak popularne jak choćby maliny) nie wahajcie się - bierzcie, kupujcie, przetwarzajcie i cieszcie się ich wybornym smakiem!



2 komentarze:

  1. hmmm dojrzałe jeżyny są pyszne i słodkie :) Widać te mimo że miały kolor, to potrzebowały jeszcze kilku dni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiętam wyprawy z rodzicami na jeżyn - zawsze wracałam potwornie podrapana ;) Ale wyborny smak pamiętam do dziś :) Pozdrawiam - M.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz. Miłego dnia!
Thank You for Your comment. Have a nice day!