poniedziałek, 7 lipca 2014

Tydzień wyrwany z życia

A takie były plany... napiszę o tym, napiszę o tamtym. Zrobię to, zrobię tamto. I co? I nic.

Tydzień temu mniej więcej o tej porze ambulans zabrał mnie na wycieczkę krajoznawczą pod hasłem: Zobaczmy jak wygląda nowy Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR). W szpitalu zostałam do czwartku. Nareszcie zrobiono mi podstawowe badania, których wcześniej neurolog nie chciała zrobić i dzięki Bogu: nie mam guza, nie mam krwiaka! Alleluja! Coś wiadomo. Kamień z serca. Głupie myśli ze spokojem mogę odgonić. Będzie już tylko lepiej. Musi być.

Po powrocie ze szpitala jeszcze jakiś wirus całą naszą trójkę rozłożył i znów przez weekend wyautowani. Ale już powoli wracamy do sił i do rzeczywistości. Rachunki popłacone, łazienka wyczyszczona, zaległości w praniu nadrobione. No i najważniejsze - przede mną dwa tygodnie zwolnienia. Mam odpoczywać. Uwierzcie: takie właśnie mam postanowienie. Nie myślę o pracy. Nie myślę o zobowiązaniach. O rzeczach, które mogłyby stresować. Po prostu jestem na chwilę kurą domową. Spędzam czas z Leo. Mam zamiar nadrobić trochę zaległości towarzyskich. Regeneruję siły przed remontem (o tym niebawem na pewno napiszę:). Oglądam filmy i oczywiście mecze mundialowe:)

A propos filmów - godny polecenia LEPIEJ PÓŹNO NIŻ PÓŹNIEJ (org. Something's Gotta Give). Komedia romantyczna o dojrzałej miłości. Nawet mój R. z przyjemnością obejrzał ze mną w sobotni wieczór:) Rewelacyjna Diane Keaton i niewiele jej ustępujący Jack Nicolson. Nie często ktoś nagrywa tak mądrą komedię o uczuciu po pięćdziesiątce. Polecacie jeszcze jakieś inne "mądre lekkie" filmy? Lecę odpoczywać:) Pa!

3 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz. Miłego dnia!
Thank You for Your comment. Have a nice day!