Od jakiegoś czasu zastanawiałam się jaką tematykę obrać przygotowując przyjęcie z okazji czwartych urodzin Leona. Z rozwiązaniem tej zagwozdki przyszedł nie kto inny jak sam solenizant. Codzienny performance w zawiniętym kocyku imitującym sukienkę i śpiewane na całe gardło 'Mam tę moc' było wystarczającym powodem, by tematem przewodnim została Kraina Lodu.
I choć niektórzy zapewne powiedzieliby, że ograniczam własne dziecko, nie szanuję upodobań, wkładam w ramy, patrzę stereotypowo i inne takie dyrdymały... przyznaję, że olałam z premedytacją wciąż słyszane zdanie "Mamo, jestem Elzą" i postanowiłam skupić się na "nieksiężniczkowych" postaciach z Disney'owskiej historii.
Prym zatem wiódł nie kto inny jak sympatyczny bałwan Olaf.
Pojawił się przede wszystkim na torcie, który niestety okazał się niewypałem. Zwykle torty w naszej rodzinie piecze moja bratowa (mistrzyni w tej materii!), ale akurat była trzy dni przed porodem (!). Nie chciałabym robić przykrości dziewczynie, która go upiekła; końcem końców doceniam wkład pracy, ale krótko skwituję: tort był po prostu niedobry, nie smakował właściwie nikomu, a ja mam nauczkę, by następnym razem nie zamawiać ciasta na przyjęcie u osoby reklamującej się na Facebooku.
* brzuszki Olafa czyli pianki marshmallows
* nosy Olafa czyli ugotowane mini-marchewki
* ręce Olafa czyli paluszki
* płatki śniegu czyli popcorn
* góry lodowe czyli upieczone przeze mnie muffinki
* no i hit imprezy: roztopiony śnieg, czytaj czysta woda, którą dzieci piły z ogromnym smakiem
Oprócz klasycznego Sto Lat dzieci zaśpiewały (czasownik mocno przesadzony:) Mam Tę Moc. A najciekawszą zabawą było wspólne złożenie w całość wesołego bałwanka. Dzieci po kolei przyklejały elementy jego ciała na dużą tablicę.
Gdy Olaf pokazał się w całej okazałości odkryto jednak, że brakuje mu nosa. Zatem po kolei każde z dzieci z zasłoniętymi oczyma przyklejało pomarańczową marchewkę gdzie popadnie. Efekt poniżej na pamiątkowym zdjęciu.
Poza tym ogród dziadków w którym impreza się odbywała, zaopatrzony był w trampolinę, huśtawki i piaskownicę, więc maluchy wyszalały się na świeżym powietrzu.
Jak urodziny to i prezenty. Biorąc pod uwagę mój niekończący się zawrót głowy, gdy codziennie muszę zbierać z podłogi tony zabawek, zaproponowałam złożenie się na jedną konkretną rzecz o której Leo marzył: mianowicie jeżdżącą i grająca ciuchcię.
Takową otrzymał, a przy okazji jeszcze lodowe gadżety takie jak Gra Zręcznościowa Przygody Olafa by Tomy oraz super mega duże kolorowanki tym razem już z księżniczkami lodowymi.
Poległ więc mit, że urodziny tematyczne pod hasłem Kraina Lodu mogą być organizowane wyłącznie dla dziewczynek. Jeśli tylko podejdzie się do tematu w sposób mniej sztampowy niż wszechobecny księżniczkowy turkus i róż można sprawić, że szeroki uśmiech pojawi się także na twarzy małego fana, a nie tylko fanki... By the way, wierzyć mi się nie chce, że ten fan ma już całe cztery lata!