Przecież wiem, że taki jest. Wiem, że nie przykłada wagi do dat, rocznic, urodzin. Że najchętniej w dniu swoich własnych zapadłby się pod ziemię i pojawił ponownie dzień później. Wiem, że w tej materii wypełnia się u nas zasada "przeciwieństwa się przyciągają". Wiem, że fakt, że rok temu zupełnie zapomniał o rocznicy ślubu nie było złośliwością z jego strony. Wiem, że właściwie każdy dzień pełen miłości, troski i opieki mogłabym z powodzeniem nazwać "rocznicą". Przecież to wiem...
Dziś mija dwanaście lat od naszego ślubu. Przy ogólnej tendencji do późnego zamążpójścia przyznać trzeba, że jak na nasz wiek (w granicach 30-40:) to całkiem niezły staż. Tacy młodzi, a tyle lat razem! ;) I mimo, że o moim mężu wiem wszystko to o czym Wam napisałam na początku, to jednak - przyznaję bez bicia - odezwał się we mnie ten zły pierwiastek kobiecej natury.
Świętowanie w tym roku postanowiłam zbojkotować!
Gdyby jednak przyjąć opcję, że to wcale nie "ciemna strona kobiecej natury", a po prostu danie przestrzeni drugiej stronie do wykazania się? To nic, że do ruchu potrzebny był bodziec w postaci naszej przyjaciółki, która zmyła memu Poślubionemu głowę, że jak to?! Że nigdzie mnie nie zabierze?! Że tak nie można! Że ona nawet dzieci popilnuje! Skapitulował;) Zaprosił. Na randkę! Tak, czytaj: R-A-N-D-K-Ę!
A że akurat w naszym mieście odbywał się Festiwal Food Trucków (któremu
niestety lecące z głośników disco polo totalnie rozwaliło klimat)
posmakowaliśmy burgera, wpadliśmy na smoothie, dopchaliśmy się mrożoną
kawą i kawałkiem Pavlovej i zwyczajnie przespacerowaliśmy się gadając i
pilnując się, by temat dzieci był, na ile to możliwe u kochających
rodziców, omijany szerokim łukiem... no dobrze, łuczkiem...
:)
Po jedenastu dniach urlopu z dwójką krzyczących szkrabów chciałoby się rzec, że dodatkowe trzy dni w ciszy, z książką byłyby wskazane. Tak mówiłam jeszcze dziś rano.
Teraz wieczorem - już po randce - myślę sobie, że wystarczyły dwie godziny tylko we dwoje.
W erze konsumpcjonizmu, gdzie czas stał się jedną z najbardziej pożądanych wartości, właśnie w sferze małżeństwa powinniśmy umieć wyłuskiwać to co tak cenne: wspólne chwile, taki high-quality-time. Powinniśmy pilnować, by nie było to spotkanie kółka rodzicielskiego, ale sto dwadzieścia minut relaksu, rozmowy, pełnej koncentracji na osobie z którą przecież chcemy się zestarzeć... Żadne inne prezenty tego nie zastąpią.
PS. Kocham Cię R. x
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńMy mamy swoją szansę jutro;) beza chodzi za mną od naszego ostatniego babskiego...
a food tracki-cóż...zaciagnelam swoich bardzo podekscytowana, ale nie bylo ani fajnie ani smacznie ani chillout ani tanio...
U nas 15 lat stuknie w październiku. Gratuluję tych 12 lat, w dzisiejszych czasach to już wielkie COŚ!
OdpowiedzUsuń